jak to się stało, że gatunek ludzki tak bardzo mnie denerwuje? że nie miałabym oporów przed zlikwidowaniem większości ludzkości? przecież nigdy taka nie byłam. a teraz prawie co każdy wieczór czuję wielkiego hejta zbierającego się we mnie. osoby, z którymi rozmawiam można policzyć na palcach jednej ręki. i się czasem zastanawiam: czy to ludzie są takimi idiotami, czy ja się tak zmieniłam?
natomiast gorsze od tego wszystkiego jest uczucie zawodu. w ostatnim czasie doświadczyłam tego uczucia dwa razy - do jednej osoby straciłam resztki szacunku, które we mnie pozostały mimo tego, jak mnie traktowała, a druga - sama nie wiem. ale ten drugi zawód jest gorszy, bo już raz się "zdarzył", ale pomyślałam, że tak miało być, a teraz będzie lepiej. no i było niezwykle, przez krótki okres czasu, po czym czar prysł. może tak nawet lepiej.
a najgorsze jest uczucie, że jest jak kiedyś. źle jak kiedyś. uczucie zostania okłamaną. niby w sprawie słusznej i z dobrych pobudek, ale zaufanie i szczerość zostały zaburzone.
więc dobranoc.
może ten anonimowy ktoś kto Cię zawiódł, po prostu potrzebował, by w końcu ktoś się do niego odezwał, zamiast ciągłego uciążliwego oczekiwania na znak że Ci zależy? Zresztą nieważne :)
OdpowiedzUsuń