oho, 3, 2, 1, START!
zima idzie misie moje, zima, bo nic mi się nie chce, najchętniej przysypiałabym całe dnie i mam wahania nastrojów jakieś. w październiku pierwszy śnieg ma być, a w listopadzie regularna zima. musze zaopatrzyć się w płaszcz i buty.
jak to powiedziała pacia, "faceci to cioty" i nie obchodzi mnie, że dziś jest jakiś walony dzień chłopaka. jedno powiem: faceci nie ogarniają świata w okół siebie. tyle na ten temat.
dziewczyno, LECZ SIĘ. mogę już umrzeć, ja się pytam?
nie mam weny na głębokie przemyślenia, jedyne co mi przychodzi do głowy nie nadaje się do zamieszczenia na publicznym forum, gdzie każdy może to sobie przeczytać.
SRANIE W BANIE NARZEKANIE
ale jak mówiłam, idzie zima i mam zmiany nastroju.
poza tym, WSBUZT!!!!!!!!!!!!!!!!
hehe
czwartek, 30 września 2010
niedziela, 19 września 2010
bilans mnie (?)
siedząc w domu, odkrywając the police i pijąc roibos fair trade zastanawiam się nad samą sobą. wnioski?
w głównej mierze to ty przyczyniłeś się do nieustannego lęku, A.
przez ciebie boję się jeszcze bardziej, B.
nadal nie wiem co czuję co ciebie, C.
byliśmy kurewsko szczęśliwi i nie wiem czy kiedykolwiek ja będę tak, jak wtedy, A.
tobie zaufałam jak głupia, B.
ciebie brakuje, C.
ty mnie zraniłeś, A.
ty mnie zraniłeś, B.
zraniliśmy się nawzajem, C.
czasem tęsknię za nami, A.
nie myślę o tobie w ogóle, B.
z każdym dniem powracasz coraz bardziej, C.
poza tym nie wybrałam tematu na maturę, nadal nie wiem z czego zdaję i na jakim poziomie, jutro zaczynam jazdy, nie znam zasad ruchu, mam całe zasyfione okulary i niepomalowane paznokcie, bo nie mogę się zdecydować na kolor.
no i po co to wszystko, ja się pytam. niecierpliwa chcę iść na całość od samego początku. bez sensu.
jedyne co mi poprawia humor to scrubsy. mogłabym je oglądać w kółko.
w głównej mierze to ty przyczyniłeś się do nieustannego lęku, A.
przez ciebie boję się jeszcze bardziej, B.
nadal nie wiem co czuję co ciebie, C.
byliśmy kurewsko szczęśliwi i nie wiem czy kiedykolwiek ja będę tak, jak wtedy, A.
tobie zaufałam jak głupia, B.
ciebie brakuje, C.
ty mnie zraniłeś, A.
ty mnie zraniłeś, B.
zraniliśmy się nawzajem, C.
czasem tęsknię za nami, A.
nie myślę o tobie w ogóle, B.
z każdym dniem powracasz coraz bardziej, C.
poza tym nie wybrałam tematu na maturę, nadal nie wiem z czego zdaję i na jakim poziomie, jutro zaczynam jazdy, nie znam zasad ruchu, mam całe zasyfione okulary i niepomalowane paznokcie, bo nie mogę się zdecydować na kolor.
no i po co to wszystko, ja się pytam. niecierpliwa chcę iść na całość od samego początku. bez sensu.
jedyne co mi poprawia humor to scrubsy. mogłabym je oglądać w kółko.
poniedziałek, 13 września 2010
krk trip < 3
ja to się czasem tak zastanawiam: czy to ja jestem takim kretynem, czy to może moje alterego robi te wszystkie głupie rzeczy, których później żałuję? nie wierzę w siebie, no nie wierzę !
krk trip bardzo udany. pomimo tego, że teraz choruję. 1000 km w dwa i pół dnia to nie przelewki i to jeszcze na stopa. nawet miły pan romek z ukrainy nas wiózł. to dziwne, ale już trzeci raz zdarza mi się, że podwożą mnie obcokrajowcy. polacy co najwyżej machają, albo odają, że nie widzą. nie wszyscy oczywiście, ale to się zdarza. w każdym razie dotarliśmy bezpiecznie, żyjemy, nikt nas nie zgwałcił, nie zabił, jest ok. tylko dwie noce nieprzespane i łykanie zimnego powietrze nie zrobiły mi dobrze. akcja wędka być musiała - kubki ze starbucksa i plakaciki atarii teenage riot są w naszym posiadaniu. sam koncert - jedna wielka bania. było e p i c k o. napierdalający stroboskop + potężne basy = bania nie do opisania. tylko głupia jestem, bo nie zabrałam vice'a i w sumie mogłam kupić sobie badziki i naklejki. no ale cóż. doświadczenie z couchsurfingu też dobre - u laski u której mieszkaliśmy spało jeszcze dwóch niemców, którzy przyjechali do niej na rowerach z wrocławia (!) i zamierzają pojechać z przemyśla na ukrainę (!!). zajawkowicze. sama basia bardzo fajna, ekstra mieszkanie w kamiennicy. odpala jedną fajkę za drugą xd dobrze, że ja "rzuciłam". następny w planach poznań.
i wszystko byłoby idealnie, gdyby nie moje popierdolone drugie ja! nienawidzę siebie za to. kretyn baran cep pacan debil idiota kretyn głupek kapuściany łeb. nie mam na siebie obelg.
krk trip bardzo udany. pomimo tego, że teraz choruję. 1000 km w dwa i pół dnia to nie przelewki i to jeszcze na stopa. nawet miły pan romek z ukrainy nas wiózł. to dziwne, ale już trzeci raz zdarza mi się, że podwożą mnie obcokrajowcy. polacy co najwyżej machają, albo odają, że nie widzą. nie wszyscy oczywiście, ale to się zdarza. w każdym razie dotarliśmy bezpiecznie, żyjemy, nikt nas nie zgwałcił, nie zabił, jest ok. tylko dwie noce nieprzespane i łykanie zimnego powietrze nie zrobiły mi dobrze. akcja wędka być musiała - kubki ze starbucksa i plakaciki atarii teenage riot są w naszym posiadaniu. sam koncert - jedna wielka bania. było e p i c k o. napierdalający stroboskop + potężne basy = bania nie do opisania. tylko głupia jestem, bo nie zabrałam vice'a i w sumie mogłam kupić sobie badziki i naklejki. no ale cóż. doświadczenie z couchsurfingu też dobre - u laski u której mieszkaliśmy spało jeszcze dwóch niemców, którzy przyjechali do niej na rowerach z wrocławia (!) i zamierzają pojechać z przemyśla na ukrainę (!!). zajawkowicze. sama basia bardzo fajna, ekstra mieszkanie w kamiennicy. odpala jedną fajkę za drugą xd dobrze, że ja "rzuciłam". następny w planach poznań.
i wszystko byłoby idealnie, gdyby nie moje popierdolone drugie ja! nienawidzę siebie za to. kretyn baran cep pacan debil idiota kretyn głupek kapuściany łeb. nie mam na siebie obelg.
wtorek, 7 września 2010
bzdety kotlety
o czym chcę napisać... o niczym szczególnym. takie tam bzdety kotlety. stanęło na niczym, wszystko zamarło. pozorny ruch w moim życiu, dookoła mnie. kot wyje, a ja myślę, że znów powtarza się ta sama historia: rzucam się na głębokie wody i stawiam wszsystko na jedną kartę. no i co zrobisz, jak nic nie zrobisz, staram się oczywiście pohamować moją chęć hmmm... nazwijmy to "przykucia się łańcuchem do kaloryfera i uznawanie go za jedyne źródło ciepła", ale czasem nie wychodzi. a może ja sama nie chcę, żeby wychodziło, nie wiem. nie wychodzi rzucanie palenia też, co jest powiązane z kaloryferem i z maturą i z tym, że lubię palić. "som nałogi", ale próbuję. próbuję też prawa jazdy, żeby być taxi driverem i w końcu móc wracać do domu o której mi się podoba. a no i stwierdziłam, że musze w końcu kiedyś zamknąć tą mordę i nie gadać tyle. to tak po ostatnich dniach, taka refleksja. bo jestem zbyt otwarta, a poza tym narzucam się ludziom. te dwie cechy w kompilacji w moim przypadku nie są zbyt pozytywne. no ale już w piąteczek trip, chociaż wakacje się skończyły, ale na atari teenage riot trzeba pojechać. na stopa oczywiście (rodzicielka umiera ze strachu). ja też umieram ze strachu, ale z zupełnie innych powodów, bom głupia po prostu. muszę przestawić się na pozytywną afirmację i tyle no. dobra, koniec biadolenia, idziemy spać, znaczy idę spać, bo we dwójkę dziś mi nie dane. poprzytulam się do kołdry czy coś, do kota. ale przed zaśnięciem poczytam "wesele". mógłby mi ktoś łaskawie wytłumaczyć na czym polega motyw chochoła?
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)