wtorek, 31 sierpnia 2010

miał nas ochronić

ostatnio coraz częściej wracam myślami do czasu sprzed 25 czerwca. nie było mi wtedy cudownie, ale miałam to coś. coś, czego nikt inny na świecie nie miał. nie wiedziałam co to było i nadal nie wiem. i o to w tym chodziło, o nieokreślanie, niedopowiadanie. bo inaczej wszystko straciłoby sens. i magię i dzikość i namiętność. już to straciłam. straciliśmy oboje. bałam się, byłam pieprzonym tchórzem, a może chciałam być lojalna wobec osoby, na której mi wtedy zależało, a nie powinno. to wszystko się zapętliło, zagmatwało. sama nie wiem czego chcę, nie wiem czy chcę powrotu tego wszystkiego, czy lepiej, żebyśmy dali sobie spokój. przeciez ty tego nawet nie przeczytasz, nie wiem po co to piszę. czuję potrzebę wyrzucenia z siebie tego, co siedzi we mnie w środku, głęboko. ale nie zdobęde się na kolejny list/wiadomość/cokolwiek. słucham teraz głównie "80 minutes of heart beat" i myślę. le vent nous portera, wszystko dokładnie pamiętam. bez sensu takie rozpamiętywanie, rozdrabnianie każdej sytuacji. no ale przecież ci tego wszystkiego nie powiem. z twojej strony wszystko umarło, umarło, umarłoumarłoumarło. w bani mi się to nie mieści, co to było i dlaczego. tylko boję się, że to właśnie było TO. to, czego szukamy przez całe życie. a my straciliśmy bezpowrotnie.

http://www.youtube.com/watch?v=NrgcRvBJYBE

niedziela, 22 sierpnia 2010

kołk

no te pojechalim na kołka. opóźnienie z warszawy do krakowa - 1,5h. ludzi już na centralnej nie wpuszczali do środka. zajebiście. no ale dobra, dojechaliśmy. koncert spoko, ale było za cicho i brakowało mi takiego porządnego pierdolnięcia. a widać było, że im zależało na tym, żeby się ludzie zajebiście bawili. to wszystko przez to, ze kołk dbał o nasz słuch i za cicho było. pod barierką dostałam wegańską kanapkę i łyka enerdżi szota - zajebiście xd później się dowiedziałam, że jestem bezczelna i piękna jak anioł i gwiazda, a nie jak prostytutka od pana żula, ale na szczęście uratowali mnie zajawkowicze z katowic, którzy zbierali na biletsy pkp. zajawkowicze na dworcu palili sobie dopalacze, grali na bębenkach i tańczyli, to się dorzuciliśmy i ja nawet sobie potańczyłam, dobry ogar. wrócilim do olsztyna z opóźnieniem godzinnym i spałam od 17 do 12. łohoł, taki kołk i tyle.

dobra, koniec tego pierdolenia. ide poczytać książkę.
chyba już wam nic nie chcę mówić.

wtorek, 17 sierpnia 2010

?

siedzę sobie u misi i czekam na te dwie, bo poszły po wódkę. słucham sobie partii, jest ok. uważam, że moje życie jest w porządku. moje wakacje są ekstra. nie podobają mi sie pewne ich aspekty, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz. obejrzałabym jakiś dobry film, co polecasz? petek po jedzeniu jak prysznic po pieprzeniu - taka prawda. ale od 1 września już nie będzie. nie ma takiej opcji. "on chciałby objąć je swoim ramieniem" - obejmuj, proszę bardzo. to nie ma sensu, to nie ma rąk i nóg, to jest popierdolone. przypomniało mi się, cholera. już dwa miesiące mijają prawie. tęsknię, ja pieprze, b e z s e n s u . przyjechałabym. nie mam odwagi znowu pisać. dziewczęta wracają, to ja sobie pomyślę i porozkminiam w głowie. coś jest nie tak.

piątek, 13 sierpnia 2010

wszystko i nic

wszystko i nic - dokładnie to teraz czuję. no i oczywiście strach. tylko nie rozumiem czemu się boję i czego. przecież jeszcze nic się nie wydarzyło, a już zaczął towarzyszyć mi strach. do tej pory nie zrobiłam chyba żadnej okropnej głupoty, i bardzo dobrze. bardzo! chcę się tylko przestać bać i traktować wszystko na luzie, ale nie mogę. za bardzo mi zależy.

wakacje się kończą, co za koszmarna świadomość. a od września znowu zacznie się bezproduktywne chodzenie do szkoły, myśli o tym, kiedy zwiać z lekcji i z kim, a kiedy udawać chorobę. trzeba będzie się wziąć za naukę i powtarzanie, za tą pieprzoną maturę, którą stresuję się już w tym momencie. chciałam napisać, że zacznie się wychodzenie za bramę na papierosa, ale zapomniałam, że przecież od 1 września rzucam palenie. a więc nie będzie wychodzenia za bramę, będzie za to ochota na papierosa. no cóż, życie nie składa się tylko i wyłącznie z przyjemności. trzeba będzie złożyć tą głupią deklarację i w końcu określić się, co chce się w życiu robić. a ja nadal nie wiem i czuję się z tym co najmniej źle. nie wiem, co chcę zdawac na maturze, co na podstawie, co na rozszerzeniu, nie wiem na jakie studia iść, nie wiem kim chcę zostać po studiach, KURWA NIC NIE WIEM.

boję się posunąć o jeden krok dalej.

przygarnie mnie ktoś od jutra na tydzień do siebie? u mnie w domu będzie niezły rozpierdol - przyjeżdża przyjaciółka mojej matki z dwójką dzieci. BŁAGAM, nie każcie mi tego znosić. proszę.

nie czuję narazie sensu mojej egzystencji. może powinnam postawić sobie jasny cel i dążyć do niego jak nasz wspaniały, który siedzi w ameryce?

idę czytać "udław się" palahniuka. ciekawie się zaczęło.

niedziela, 8 sierpnia 2010

the truth doesn't make a noise

http://www.youtube.com/watch?v=vW-529EJ1F8
genialne


dziś jakiś zły dzień jest.
jeszcze kilkadziesiąt godzin, ze dwa dni, może półtorej. może jeden? czekam, czekam, czekam, ale nie wiem za bardzo na co. chyba oczekuję czegoś niemożliwego, nierealnego. no i się boję, cholerny tchórz ze mnie. drażnię sama siebie. bez sensu.
wyprowadzam się z domu na dwa tygodnie. chce mnie ktoś przygarnąć ? nie wytrzymam w tym domu wariatów. można szału dostać, naprawdę. nie ma to jak utrudnianie mi życia.
chyba pójdę dzisiaj wczesnie spać, nie mam nic do roboty.

cause i'm not with you, i just don't know what to do.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

w końcu pojęłam...

...i wcale nie jest mi z tym wspaniale.
całe życie się się ze mnie śmieją, no do kurwy nędzy! co ja jestem, jakiś cyrk na kółkach, czy co ? aaaaaargrhgrhgrhghgrrhrghrg! przykro mi bardzo, że jestem idiotą i właśnie popełniam jedną z najgłupszych głupot mojego życia, ALE JA NIE MAM NA TO WPŁYWU !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! umieram umieram, moje ciało odmawia posłuszeństwa, mogłabym leżeć i gapić się w sufit i słuchać muzyki i myśleć, chociaż to by mi na dobre nie wyszło. całe życie z pojebami, już jak ja trafię........ kurwa no będę płakać, czy coś, może się śmiać, a może nie wiem jeszcze co. powinnam iść spać, ale oczywiście nie! może znowu zaśpię do pracy, może znowu mi się przyśnią jakieś debilizmy, skoro znowu nie moge mieć normalnych snów. jeżeli sny są listem naszej podświadomości do nas samych, TO JA OD JUTRA NIE PRZYJMUJĘ POCZTY!!!!!! mam ochotę walić głową w klawiaturę. ściska mnie w żołądku, ŚWIETNIE! BŁAGAM TO JEST APEL: WALNIJCIE MNIE W GŁOWĘ CZYMŚ CIĘŻKIM, PROSZĘ !

uff


jutro kupuję papierosy, bo nie wytrzymię.