niedziela, 4 września 2011

gdzie są moje papierosy?


co się porobiło.

jeszcze pamiętam bezwątkowość. w ogóle dużo pamiętam.

chyba nigdy nie lubiłam września, ale w sumie już zaraz będzie jesień i będzie freeform i the glitch mob i mój rower i kot i herbaty pod kotem. lubię jesień.

i jeszcze pamiętam listy.

a tauron był super i był apparat i bonaparte i amon tobin i weźcie mnie tam jeszcze raz. a teraz będzie wiedeń i pandy i klimt i surrealizm. jeny jeny, ale się dużo dzieje.

i znowu zaczynam palić papierosy, a wszystko przez kraków, tak jest zawsze.

wtorek, 16 sierpnia 2011

tytuł jebał pies


se gotuję ostatnio. hummus zrobiłam, ziemniaki w sosie pomidorowym curry, ryż/makaron z kurkumą i ziołami. jakieś tam sojaki to zawsze z ryżem i sałatką. coś bym jeszcze dobrego zrobiła jutro na śniadanie, może omlet z ziołami? hm.

pod namiotami byłam, takie śmiechy chichy. dobrze się spizgać za darmo, wykąpać w jeziorze i pograć w krążek. a i mieć wieczór hejta bez internetu - małolaty, naprawdę doceniam wasz wkład.

w ogóle nie mam gdzie spać w katowicach za tydzień. DLACZEGO W KATOWICACH NIKT NIE MIESZKA?! trochę przypał, jak nie znajdę noclegu, ale co ja się tam będę już teraz tym denerwować, dam radę i tyle.

nie oglądajcie filmu "dochodzenie" w reżyserii córki lyncha. oj, nie odziedziczyła talentu po tatusiu, film chujowy jak barszcz, dłuży się, gra aktorska na poziomie podłogi. nuda. a może nie zrozumiałam filmu i to ja jestem chujowa i idź płakać, paulina.

ciekawe mieszkanie się zapowiada w warszawie. mam tylko nadzieję, że mnie samotność nie zje, chociaż może tak by było spoko i lepiej? ja tam nie wiem.

spać pójdę, a co. może kota do mnie przyjdzie.

wtorek, 2 sierpnia 2011

słów kilka


jak to się stało, że gatunek ludzki tak bardzo mnie denerwuje? że nie miałabym oporów przed zlikwidowaniem większości ludzkości? przecież nigdy taka nie byłam. a teraz prawie co każdy wieczór czuję wielkiego hejta zbierającego się we mnie. osoby, z którymi rozmawiam można policzyć na palcach jednej ręki. i się czasem zastanawiam: czy to ludzie są takimi idiotami, czy ja się tak zmieniłam?

natomiast gorsze od tego wszystkiego jest uczucie zawodu. w ostatnim czasie doświadczyłam tego uczucia dwa razy - do jednej osoby straciłam resztki szacunku, które we mnie pozostały mimo tego, jak mnie traktowała, a druga - sama nie wiem. ale ten drugi zawód jest gorszy, bo już raz się "zdarzył", ale pomyślałam, że tak miało być, a teraz będzie lepiej. no i było niezwykle, przez krótki okres czasu, po czym czar prysł. może tak nawet lepiej.

a najgorsze jest uczucie, że jest jak kiedyś. źle jak kiedyś. uczucie zostania okłamaną. niby w sprawie słusznej i z dobrych pobudek, ale zaufanie i szczerość zostały zaburzone.

więc dobranoc.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

noico


sama pod sobą dołki kopię, bez sensu, bo nie wiem, co staram sobie udowodnić, albo czego nie dopuszczam do świadomości. głupio jakoś.

studia. jeden wielki znak zapytania, niedobrze mi się robi, jak o nich pomyślę. naprawdę. perspektywa zostania na jeszcze jeden rok w o. mnie dobija. znowu głupio.

a jeżeli nadal będą mi się śnić jakieś koszmary, albo inne nieprzyjemne sny, to już nie wiem co będzie, bo moja bezsilność sięga zenitu.

no to tego. do usłyszenia, czy coś tam.

środa, 8 czerwca 2011

51


ej ej jest super.

selector. does it offend you, yeah? moja miłość nowa. moją nową miłością są również rozjebane place budowy, czy inne walające się cegły. i sikanie do tajemniczych włazów. no i w ogóle ten. no.

cieszę się strasznie z jednej osoby. znaczy z dwóch. znaczy o jaaaaaaa. znaczy się cieszę tak ogólnie, tylko nie wiem co z moimi studiami i z maturą i tak o. ale tam.

tak, tak, na 100 % tak. tak.

ej ja to jestem dziwna i szalona.

i kaszlę, no to cześ.

niedziela, 15 maja 2011

skldjferij ładny tytuł


znowu będzie tak, jak kiedyś. w sumie to bez sensu, że się pcham tam, gdzie nie jest moje miejsce. no ale, pożyjemy, zobaczymy, jak się to mówi, nie? może mi się "wydaje", albo "wmawiam sobie pewne rzeczy". wtedy też mi tak mówiono, a ja głupia uwierzyłam i starałam się stłumić te "wrażenia" i "rzeczy", co nie do końca się udawało, bo "co wiedziałam, to wiedziałam". no ale.

zastanawiam się nad usunięciem tego przybytku mojej myśli.

a tak poza tym, to nakurwiam do jutrzejszej prezentacji i się nudzę, nudzę, nudzę i nudzę. w sumie NIC NOWEGO. no. to cześ.

wtorek, 10 maja 2011

jednakowoż ładną mamy dziś pogodę


ale ludzi chujowych. z każdym dniem coraz bardziej was nienawidzę. a dziś to apogeum. hihi.

czasem widzę siebie sprzed jakiś dwóch lat w was i zastanawiam się, czy to ja za szybko dojrzałam, czy to wy po prostu jeszcze nie. i niech to brzmi tak, że uważam się za lepszą od was, może istotnie tak jest. ale ostatnio jak na was patrzę, to chce mi się rzygać. waszymi problemami, sprawami, awanturami, przekonaniami, plotkami. czasem się zastanawiam się, jak to się stało, że mi się z wami tak rozeszły drogi. przeglądam foldery ze zdjęciami, przypominam sobie sytuacje. a co z tego wynika? na pewno nic dobrego. czasem żałuję, że stało się tak, a nie inaczej. czasem mam wrażenie, że cały czas miałam klapki na oczach. czasem nie mamy o czym rozmawiać.

a czasem wystarczy zachmurzone niebo i specyficzny zapach poranka, bym sobie o tobie przypomniała.

a potem odwracam wzrok.

środa, 20 kwietnia 2011

skręt


nie mogę, nadal nie mogę
jest mi niedobrze, wyrzygałabym się, ale nie mam czym
jeżeli dziś mi się przyśni, to przysięgam, znajdę i zajebię

poczekam jeszcze dwa tygodnie. poczekam trzy, cztery. wtedy zobaczę. tylko jeżeli na horyzoncie pojawi się wielkie rozczarowanie, zamiast wielkiej radości, to chyba na dobre sobie odpuszczę jakiekolwiek zaangażowanie w cokolwiek. nawet nie wiem na co się zanosi.

po co ja to piszę?
aha, bo nie mam komu powiedzieć. wszystko jasne.

no. to pozdro, a ja idę rzygać światem.

piątek, 15 kwietnia 2011

cześć, jestem sama!


teraz, dzisiaj, od tygodnia, miesiąca, kilku. i wcale nie chodzi o to, że nie mam "znajomych". to jest tzw. "samotność wśród tłumu", wiem coś o tym, bo czytałam w bibliografii przedmiotu. haha, nawet temat prezentacji mam o samotności. więc odczuwam samotność będąc wśród ludzi - przyjaciół, rodziny. kota. leży koło mnie i śpi, jest miły, ale nie wpływa pozytywnie na moje poczucie odizolowania. ale i tak go kocham, właśnie sobie ziewnął i się myje. nieważne. panda-franciszek nie pomaga również, ma niby być ze mną cały czas, kiedy on nie może, ale to tak nie działa. choćby nie wiem ilu ludzie kręciło się dookoła mnie, to ja i tak czuję się wyalienowana. nie wiem czemu, ale czuję się jakaś "inna" od reszty i nie obchodzi mnie to, że to brzmi, jakbym uważała się lepsza od was, bo tak nie jest. po prostu jakaś taka inna, dziwna, niepasująca. nie mogąca znaleźć swojego miejsca. a może wszystko to sobie niepotrzebnie wymyśliłam, nie wiem, ale czuję się już tak od dłuższego czasu. o p u s z c z o n a .

wtorek, 29 marca 2011

zapas się na


czy jest ktoś drugi równie zjebany jak ja?
nie.

czy potrafiłabym inaczej?
nie.

hmm, czy umiem na sprawdzian z ciągów?
na te pytanie chyba nie muszę odpowiadać.


czy jestem zdolna do AŻ TAKIEGO poświęcenia?
?


poniedziałek, 14 marca 2011

czas


czas leci mega szybko.
pamiętam atr i kraków wtedy, tę noc z niemcami.
pamiętam toma waitsa i wieczorem intelektualny, granie w karty.
pamiętam lampiony puszczane z okna w marcu, nie padał już śnieg.
pamiętam ciebie w spódnicy, po raz pierwszy.
pamiętam jedzenie lindorów na murku koło szubiennic.
pamiętam wspólne robienie naleśników i pizzy, przewijanie "to właśnie miłość".
pamiętam robienie wege szamki, picie heńków i świeżego, wyprawy do tesco.
pamiętam domek i grę, spanie na werandzie.
pamiętam opowieści nad jeziorem i płacze.
pamiętam śnieg cię, napoleonkę i "jak wieża ajfla".

teraz pamiętam pijany poranek i pocałunki na wąskiej sofie, gładzenie po włosach.

teraz pójdę spać, żeby (nie) pamiętać.

wtorek, 15 lutego 2011

1:12

co ja robię siedząc o 1:12 przed komputerem, co się roi w mojej głowie, o czym ja myślę, powiedzcie mi, proszę.
bardzo bym chciała, aby było już po maturach.
i żebym już poszła spać.
mam nadzieję, że nie żyję w truman show, proszę.
oczy mi się zamykają, niech mi się coś ładnego dzisiaj przyśni.
otworzę okno, wleć do mnie w nocy!

pieprzenie bez sensu
sine sensu

czwartek, 10 lutego 2011

des armes

gram w tą grę pozorów sama nie wiem po co.
chy ba przes ta ło mi na tym za le żeć a mo że właś nie mi za le żeć nie przes ta ło i tyl ko od py cham od sie bie tą myśl

http://www.youtube.com/watch?v=DhXkeBykF1o


ale to tylko dziś i teraz. tak to szczęście, mam nadzieje, że nie złudne. wiem, że nadzieja matką głupich. ale wpadłam w jego otwarte ramiona i jest mi na razie dobrze w tym stanie. chwilo, trwaj. "ta chwila jest tak piękna, że chciałbym się z nią przespać". yhm.

piątek, 4 lutego 2011

37

dzień dobry, cześć i czołem, jest 12:42, za oknem napieprza śnieg, a ja leżę w łóżku i słucham moby'ego.
ostatnio zrobiłam się okropnie sentymentalna i tęskniąca. co to w ogóle ma być, nie podoba mi się to. trza być twardym, a nie miętkim, a tu kolejne wieczory spędzone nad słuchaniem smutów i albo wspominaniem dawnych czasów, albo wyobrażaniem sobie nowych, nierealnych. prawie rok zajęło mi dojście do takiego momentu, w którym się znajduję, a teraz widzę, jak to wszystko się wali i nawet chyba wiem z jakiej przyczyny. no tylko tak łatwo nie da się jej zlikwidować, tym bardziej, kiedy nie za bardzo się tego chce. mogłabyś sobie istnieć, przyczyno, gdybyś nie robiła mi czegoś takiego z głową i światopoglądem, do którego dążyłam i który w końcu udało mi się osiągnąć. nie było to wcale takie łatwe. a tu nagle BUM, jak zwykle nieproszone i niespodziewane. no ale trzeba być flexible, czy jak to tam. gdyby nie maszynka nakręcająca to wszystko, zwana potocznie strachem, to może byłoby inaczej. ale nic, zobaczymy co to będzie. a teraz adios, idę jeść śniadanie!

niedziela, 30 stycznia 2011

o nie nie nie

lubię to.
to jest skandal, żeby przy zaledwie -3 st. celsjusza w polskich pociągach padało ogrzewanie. absurd, to jest śmieszne, naprawdę. rozumiem, gdyby było -20, ale nie kurwa trzy stopnie poniżej zera! dobrze, że była wódka. później też była wódka, dużo dużo dużo dużo wódki i chatka jebatka. później było wąskie coś i bum na podłogę i godzina snu i pijany poranek. ale miły, kiedy ostatnio miałam taki miły, to nie pamiętam. jechanie z peace orchestra w uszach i alkoholem w głowie. i lampa w holdze działa, king's speech zajebiste, nawet na mega kacu, a nawet dwóch. są buty zakupy spódnica, miało nie być. było gotowanie wg pięciu przemian i zmywanie naczyń. teraz jest tom waits "if i have to go" i wiadomości i rozmowy. i sparklehorse. ale tak właściwie, to nie wiem co jeszcze jest w mojej głowie. o matko piękne

http://www.youtube.com/watch?v=w94_eIpRUro

trafił mnie w serce prosto


chyba nie zasnę, chyba nie dziś, chyba tylko nie to, chyba "o nie nie nie" jak to śpiewa fisz.

środa, 26 stycznia 2011

lust for life

znów się uśmiecham. a nawet śmieję się w głos! polubiłam samotne wieczory z muzyką, scrubsami i własnymi myślami. niedługo przygotowania do matury pewnie zacznę. jakoś się tak ustabilizowałam, co nie oznacza, że wszystko się wyjaśniło. bo nadal moja egzystencja na tym świecie jest lekko zagmatwana. ale nie przejmuję się. przywykłam do pewnych rzeczy, zdystansowałam się do innych. czasem jeszcze za niektórymi "tęsknię, choć wiem, nie powinienem". chyba też trochę "zmądrzałam", jeżeli można to tak nazwać. nie wiem co, ale coś na pewno się we mnie zmieniło, nie wiem komu, lub czemu to zawdzięczam, ale tak jest. z nowych nowości dwa zaskoczenia w stosunkowo krótkim czasie; jadę na gotan project do wrocławia <3 ; odkrywam muzykę muzykę i jeszcze raz muzykę; a najnowsza nowość to to, że czuję się jak mała dziewczynka, która zaraz dostanie upragnionego lizaka. i nie wiem czemu akurat tak. tymczasem idę spać. chyba.

sobota, 8 stycznia 2011

34

wy wszyscy razem wzięci do kwadratu, pomnożeni przez 5, podzieleni przez 1, i jeszcze raz pomnożeni przez 3, potem dodać jakiś milion i trochę oraz parę liczb urojonych i nierzeczywistych... to jest wszystko.

tak właśnie jest.